poniedziałek, 3 czerwca 2013

Słowem wstępu, czyli jak to się zaczęło...



Początki były inne. Plany także. W każdym razie w moich planach życiowych pudla nigdy nie było.
Najpierw była cocker-spanielka Aga, potem prawie-owczarki, a następnie gończe polskie. Z tymi ostatnimi przygoda trwała od roku 1995, czyli prawie 20 lat! Pozostałością jest Hajduk Hulaj Dusza i niezliczona ilość wnuków, prawnuków i pra-prawnuków, które mieszkały lub mieszkają w polskich (i nie tylko) domach.
Moje poglądy odnośnie ideału psa były ustalone: myśliwski, średniej wielkości, inteligentny. Zawsze myślałam, że to chodzi o gończaka. Aż pewnego dnia jak grom z jasnego nieba spadło na mnie olśnienie w postaci Zinki, mamy naszego Boogasa. dotarło do mnie, że to chodziło o pudla, a nie żadnego gończego ;-)

[teraz pewnie wszyscy znajomi gończarze, którzy i tak patrzą na mnie jak na zdrajcę, przestaną się do mnie odzywać]




Tak trafił do naszego domu Boogie z hodowli koleżanki po fachu, Ani Kułyk. I od razu wywrócił nasze życie do góry nogami. Teraz trudno mi wyobrazić sobie, że do tej pory nie było w naszym domu pudla... I na pewno nie jest to ostatni pudel, który z nami zamieszkał :)

Fot: Anna Kułyk, Omne Trinum Perfectum

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz