Tytułem wstępu:
Jakiś czas temu dla potrzeb Klubu Miłośników Pudli Królewskich, założonego w ramach Uniwersytetu Dzieci przez moją córkę Julię, napisałam kilka tekstów o pudlach. Na razie na Uniwersytet nie jeździmy, ale teksty pozostały ukryte niezbyt głęboko w czeluściach mojego rzężącego komputera. Ostatnio w życiu Boogasa na szczęście wielkich zwrotów nie ma, więc zapraszam do lektury bardziej historycznej.

"Początkowo myślałem,
że moja Pani zwariowała zadając takie pytanie. Mówię jej:
”myśliwski, to i owszem, do towarzystwa jak najbardziej, do
biegania przy koniach, do opieki nad dziećmi, do obedience i
agility, do cyrku i nawet do wojska, ale do sanek??? Bzdura. Pudel
się do tego nie nadaje”. A ona na to: ”a założymy się?”.
Założyliśmy się o miskę przysmaków. Tak byłem pewny swego, że
nie pomyślałem, co będzie jak przegram. Bo moja Pańcia przecież
moich przysmaków jeść nie będzie.
Kilka dni później
pytam: ”i co, gdzie moja micha?”. „Jaka micha???” pyta ona.
Machnęła na mnie ręką, usiedliśmy przed komputerem i wiecie co
zobaczyłem? Zaprzęg dużych pudli! A było to tak:
„I jak tam moja
wygrana?” zapytała Pańcia. Westchnąłem ciężko i przesunąłem
nosem moją ukochaną miskę z kolorowymi psimi ciastkami w jej
stronę. „Bierz i jedz. Jest twoja”. „No, dobra, nie będę
taka i podzielę się z tobą. A resztę oddam Hajdukowi”
powiedziała. „I nie martw się, ciebie nie będę zaprzęgać do
sanek. Wystarczy, że musisz regularnie ganiać przy koniach”. A ja
myślę, że takie ciągnięcie sanek to mogłaby być niezła
zabawa. "
* Zdjęcia do artykułu nie są mojego autorstwa. W internecie pojawiają się na tylu stronach, że trudno stwierdzić, która jest tą właściwą, którą należy zacytować.