Tytułem wstępu:
Jakiś czas temu dla potrzeb Klubu Miłośników Pudli Królewskich, założonego w ramach Uniwersytetu Dzieci przez moją córkę Julię, napisałam kilka tekstów o pudlach. Na razie na Uniwersytet nie jeździmy, ale teksty pozostały ukryte niezbyt głęboko w czeluściach mojego rzężącego komputera. Ostatnio w życiu Boogasa na szczęście wielkich zwrotów nie ma, więc zapraszam do lektury bardziej historycznej.
OKIEM PUDLA: czy pudel to pies pociągowy?
"Początkowo myślałem,
że moja Pani zwariowała zadając takie pytanie. Mówię jej:
”myśliwski, to i owszem, do towarzystwa jak najbardziej, do
biegania przy koniach, do opieki nad dziećmi, do obedience i
agility, do cyrku i nawet do wojska, ale do sanek??? Bzdura. Pudel
się do tego nie nadaje”. A ona na to: ”a założymy się?”.
Założyliśmy się o miskę przysmaków. Tak byłem pewny swego, że
nie pomyślałem, co będzie jak przegram. Bo moja Pańcia przecież
moich przysmaków jeść nie będzie.
Kilka dni później
pytam: ”i co, gdzie moja micha?”. „Jaka micha???” pyta ona.
Machnęła na mnie ręką, usiedliśmy przed komputerem i wiecie co
zobaczyłem? Zaprzęg dużych pudli! A było to tak:
Pewnego dnia John
Suter wybrał się swoim skuterem śnieżnym na przejażdżkę.
Zabrał ze sobą swojego miniaturowego pudla. Bardzo się zdziwił,
że ten mały psiak tak dobrze radzi sobie na śniegu biegnąc koło
skutera. „Dlaczego nie?” pomyślał i w 1976 roku po raz pierwszy
wystartował w wyścigu psich zaprzęgów ze swoją „drużyną”
dużych pudli. Tak im się to spodobało, że w późniejszych latach
(1988-1991) aż czterokrotnie wystartowali w wielkim wyścigu
Iditarod Sled Dog Race na Alasce, zajmując całkiem przyzwoite
miejsca! Wyścig Iditarod jest jednym z najcięższych wyścigów
psich zaprzęgów na świecie i samo ukończenie go jest uważane za
wielki sukces. Rozpoczyna się w pierwszą sobotę marca i trwa od 9
do 15 dni, a psy mają do przebiegnięcia prawie 2000 kilometrów!
Córka Johna, Ester, również startowała w wyścigu psich zaprzęgów
ze swoimi pudlami zajmując w 1992 roku zaszczytne trzecie miejsce w
biegu na 154 mile.
„I jak tam moja
wygrana?” zapytała Pańcia. Westchnąłem ciężko i przesunąłem
nosem moją ukochaną miskę z kolorowymi psimi ciastkami w jej
stronę. „Bierz i jedz. Jest twoja”. „No, dobra, nie będę
taka i podzielę się z tobą. A resztę oddam Hajdukowi”
powiedziała. „I nie martw się, ciebie nie będę zaprzęgać do
sanek. Wystarczy, że musisz regularnie ganiać przy koniach”. A ja
myślę, że takie ciągnięcie sanek to mogłaby być niezła
zabawa. "
* Zdjęcia do artykułu nie są mojego autorstwa. W internecie pojawiają się na tylu stronach, że trudno stwierdzić, która jest tą właściwą, którą należy zacytować.