sobota, 19 lipca 2014

Nie tylko pudle

Blog jest o pudlach,  szczególnie o jednym moim najważniejszym. Ale w moim życiu była też era innej rasy, gończych polskich. Zajęły w moim życiu sporo miejsca. Prowadziłam utytułowaną hodowlę "Hulaj Dusza", jeździłam na wystawy zdobywając z moimi psami tytuły Championów, trzymałam kciuki za rejestrację rasy w FCI. Zresztą nazwa ciągle czeka na swoje 5 minut, ponieważ nadal jestem członkiem Związku Kynologicznego i zwolennikiem kontrolowanej hodowli psów. Szczeniąt w najbliższych latach nie planuję, ale kto wie, może w przyszłości wrócę do małych "Hulaj Duszek"... W Biuletynie Gończych i Ogarów, którego pomysłodawcą i realizatorem jest mój kolega z gończych ringów, sędzia kynologiczny Grzegorz Weron, ukazały się trzy "gończe" artykuły mojego autorstwa. Jeden wspominkowy, dwa zdrowotne. Oczywiście o Boogasie musiałam wspomnieć, budząc zapewnienie smak czytelników ;) Kiedyś przespacerowałam się z moją kulą futra na ring gończych, dla żartu komentując różnice między rasami. Spojrzenia gończarzy wyrażały tyle emocji, że dobrze, że nie doszło do rękoczynów ;)


środa, 9 lipca 2014

Odwiedziny rodziny :)


Do Boogasa z wizytą przyjechały: mama Zinka, siostra Bruni i siostrzenica Darra. Boogie rozpływał się ze szczęścia. Trzy pudlice na jego terenie! To było coś. Do tego wyglądał szałowo po świeżym strzyżeniu (dzięki, Ania!). Puszył się jak paw i fikał pudlowe fikołki. Usilnie podejmowałyśmy z Anią próby uwiecznienia pudlowych zabaw na zdjęciach, co okazało się niebywale trudną czynnością. Pudle wprawdzie zatrzymywały się czasami, ale tylko tyłem do obiektywu. Ania nawet podjęła próbę ustawienia kolorowej czwórki w jednym rzędzie, niestety, okazało się to niemożliwością. Tyle ciekawych rzeczy było dookoła! Najpierw małe burki sąsiadów, które na widok stada biegnących futrzastych potworów rozbiegły się z wrzaskiem. Potem konie spacerujące ze stoickim spokojem koło ogrodzenia. A na końcu biegające i hałasujące dzieci, które usiłowała strofować Darra. Boogie niestrudzenie kursował między swoimi gośćmi. Trzeba było wszystkie obwąchać i ze wszystkimi się pobawić. Nie zniechęciły go nawet kłapiące zęby Zinki, której zdecydowanie nie odpowiadały zaczepki naszego świra, za to ze stoickim spokojem znosiła pomysły rocznego Mikołaja :)
Fot. Maja Ingrden, Anna Kułyk